Nasza wyprawa w Kaukaz odbyła się,
gdy istniał jeszcze ZSRR
(Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich)...
Organizatorem
wyjazdu był Uniwersytet Śląski w Katowicach oraz Uniwersytet w Rostowie nad Donem.
Grupa
liczyła 8 osób.
13 lipca rano wyjechaliśmy pociągiem z Katowic do Warszawy,
a stamtąd pociągiem do Kijowa, gdzie była przesiadka na pociąg do Rostowa nad
Donem. Dotarliśmy tam 15 lipca, późnym popołudniem.
Po noclegu w hotelu wyruszyliśmy w dalszą drogę autobusem rejsowym przez Mineralnyje Wody do miejscowości Terskoł.
Tutaj założyliśmy pierwszy obóz u podnóża gór Kaukaz.
Następnego
dnia, 18 lipca, pozostawiając rzeczy w obozie, ruszyliśmy
w kierunku szczytu
Elbrus. Podjechaliśmy dwoma kolejkami linowymi, a potem pieszo doszliśmy
na wysokość 4200 m npm. Byliśmy u stóp szczytu Elbrus. Widoki i światło były niesamowite!...
Późnym wieczorem wróciliśmy do bazy.
Kolejny dzień to całodniowy spacer w kierunku przełęczy Beczo i powrót do bazy.
20 lipca baza została zlikwidowana i ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem była przełęcz Donguz Orun Baszi na wysokości 3900 m npm. Późnym popołudniem założyliśmy bazę u stóp przełęczy.
Następnego dnia, wczesnym rankiem, ruszyliśmy dalej. Wejście na przełęcz było łatwiejsze niż przypuszczaliśmy i zajęło nam niewiele czasu. Na Przełęczy były pamiątkowe zdjęcia i krótki postój, a potem wielogodzinne i trudne zejście drugą stroną Kaukazu. Wieczorem dotarliśmy niedaleko wsi Nakra nad rzeką Nakra i tam założyliśmy bazę. U miejscowej ludności, która mieszkała w kilku kurnych chatach, udało się nabyć trochę świeżego mleka. Ach, co to był za rarytas!...
Po noclegu w namiotach na polanie, ruszyliśmy w kierunku
wsi Nakra. Niestety zaczął padać deszcz. Po godzinnej drodze - dotarliśmy na miejsce.
Byliśmy we wsi Nakra. Przestało padać...
Naszym przybyciem wywołaliśmy
prawdziwą sensację. Zbiegło się kilkanaście osób, głównie mężczyźni, czyli niemal
cała wieś. Niezwykle rzadko docierają tu obcy. Wieś przez 9 miesięcy w roku jest
odcięta od świata w wyniku opadów śniegu i długotrwałej zimy oraz z powodu deszczu
i lawin błotnych.
Po ponad dwóch godzinach znalazł się jeden odważny miejscowy
i wreszcie udało nawiązać się pierwszy kontakt werbalny. Okazało się, że we wsi
jest sklep, a samochód ciężarowy z towarem przyjedzie za 7 dni. Wtedy może uda
nam się stamtąd wyjechać. Wędrówkę piechotą zdecydowanie nam odradzano ze względu
na długą i trudną drogę...
Poszliśmy do sklepiku po wodę mineralną. Była jeszcze
marmolada na wagę, gwoździe, trochę desek i jedna sukienka! Oto całe zaopatrzenie!
Dziwnie na nas patrzono, gdy wykupiliśmy, ku radości sklepowej, niemal cały zapas
wody mineralnej. Dlaczego? Jak się niebawem okazało 50 metrów za sklepem jest
źródło tej wody naturalnie nasyconej gazem, więc po co kupować? Zresztą wcześniej,
podczas wędrówki, napotkaliśmy kilka naturalnych źródeł różnej wody mineralnej.
Co to były za uczty przy tych źródłach!...
Niespodziewanie wieczorem przyjechał
samochód ciężarowy - wywrotka "Ził"
i przywiózł materiały budowlane.
Udało nam się dogadać z kierowcą. Wsiedliśmy na wywrotkę, przykryliśmy się folią
i wyjechaliśmy z Nakry!...
Po ponad trzech godzinach jazdy (ale trzęsło i kurzyło
się, ale za to do przodu!) dotarliśmy późnym wieczorem do miejscowości Miestia.
Kierowca pomógł nam załatwić nocleg na podłodze w miejscowej świetlicy.
Noc
pod dachem - to było to!...
Rano, po prowizorycznym śniadaniu, zwiedzaliśmy
miejscowość Miestia, a potem udaliśmy się rejsowym autobusem do Suchumi,
gdzie zamieszkaliśmy
w zabudowaniach na plaży. Był 23 lipca...
Pobyt w Suchumi trwał trzy dni. Było plażowanie i zwiedzanie miasta. To był dobry czas na zebranie sił po wędrówce przez Kaukaz...
Z Suchumi pociągiem pojechaliśmy do Rostowa nad Donem, gdzie dotarliśmy 27 lipca. Noc spędziliśmy na tamtejszym campingu.
Następnego dnia okazało się, że z niewiadomych powodów nie mamy
rezerwacji na pociąg do Warszawy, z przesiadką w Kijowie. Miejsca były jedynie
w pociągu z Rostowa do Moskwy...
W Moskwie byliśmy 29 lipca.
I tutaj również okazało się, że z niewiadomych powodów nie mamy rezerwacji miejsc
na pociąg do Warszawy! Ot, radziecka organizacja...
To co zobaczyliśmy na tamtejszym
dworcu Białoruskim, przekroczyło nasze wszelkie wyobrażenia! Mnóstwo ludzi koczowało
w budynku dworca i czekało na miejscówki nawet od tygodnia... Ponieważ był wieczór
- i my musieliśmy przespać noc na kartonie, na posadzce dworca Białoruskiego...
Po
nocy, od wczesnego ranka, rozpoczęliśmy działania oficjalne (perspektywa kilku
dni) i nieoficjalne w celu zdobycia miejscówki i dostania się do pociągu do Polski...
...Tak,
załatwiliśmy, nieformalnie, po kilku godzinach intensywnych starań. Jak? Najlepszą
"walutą" okazała się polska wódka, którą w ilości jednego litra trzymaliśmy
na tzw. "czarną godzinę". Kto ją miał? Ja! Na dnie plecaka, dobrze zabezpieczoną...
W końcu jeździło się wcześniej do ZSRR...
Kierownik wpuścił nas do pociągu
bez miejscówki (bilety mieliśmy). Był to pociąg kolonijny, którym wracały do domu
dzieci z międzynarodowego obozu pod Moskwą. Rozsiedliśmy się po jednej osobie
w przedziałach jednego wagonu, siedząc razem z dziećmi...
Pociągiem szczęśliwie dojechaliśmy do Warszawy, a stamtąd do Katowic i dalej - do domu... Był 31 lipca...
...Był to wyjazd pełen wrażeń i nowych doświadczeń, z radziecką
organizacją
w tle. Ale, co zobaczyliśmy i co przeżyliśmy - to nasze i niepowtarzalne!
;-)
Trasa:
Dąbrowa Górnicza - Katowice - Warszawa - Kijów - Rostów
nad Donem - Mineralnyje Wody - Terskoł - Kaukaz (u stóp szczytu Elbrus: 4200 m
npm; przełęcz Donguz Orun Baszi 3900 m npm) - Nakra - Miestia - Suchumi - Rostów
nad Donem - Moskwa - Warszawa - Katowice - Dąbrowa Górnicza.
Aktualnie w Rostowie nad Donem